- To był straszny widok. Siniak na siniaku. Dosłownie całe ciało pokryte żółto-fioletowymi plackami. Czy coś takiego może być skutkiem zwykłego upadku na podłogę - pytają retorycznie ratownicy pogotowia, którzy jako pierwsi zobaczyli Tomka. Do mieszkania na starówce w Grudziądzu wezwał ich w miniony poniedziałek konkubent matki chłopca, bo malec. wypadł mu z rąk i coś sobie zrobił.
To "coś" było tak potworne, że ratownicy z miejsca zawiadomili policję, a sami na sygnale ruszyli z nieprzytomnym dzieckiem do szpitala. Tam się okazało, że Tomuś ma obrzęk mózgu i wymaga błyskawicznej operacji. Natychmiast trafił na stół, a teraz walczy o życie na oddziale intensywnej terapii. Jest nieprzytomny, oddycha za niego aparatura.
Tomek niedawno skończył trzy lata. Ma sześcioro rodzeństwa. Jeśli przeżyje, będzie miał siedmioro, bo jego mama Angelika (31 l.) znów zaszła w ciążę. Tym razem z 31-letnim Radosławem, z którym związała się kilka miesięcy temu. Czy to on skatował Tomusia? Śledczy tego nie wykluczają. Zatrzymali go, ale biorą pod uwagę także inne osoby. - Sytuacja w tej sprawie jest dynamiczna. Trwają czynności procesowe. Ze względu na charakter sprawy na razie nie udzielamy żadnych informacji - mówi Marcin Licznerski, zastępca prokuratora rejonowego w Grudziądzu (woj. kujawsko-pomorskie).