W piątek 15 sierpnia policjanci z Karczewa otrzymali dziwne zawiadomienie. Rowerzysta zadzwonił, że przejeżdżając przez las, natknął się na pobitego nagiego mężczyznę leżącego na ściółce. Mundurowi wezwali pogotowie i udali się na miejsce zdarzenia. - Mężczyzna z urazami mózgu, twarzoczaszki, żuchwy i żeber został zabrany przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe do szpitala w Warszawie.
Wciąż jednak nie wiadomo było, kim jest - mówi Jacek Gałązka, szef Prokuratury Rejonowej w Otwocku. Funkcjonariusze znaleźli świadków, którzy potwierdzili, że zmasakrowany mężczyzna to Jarosław S. (44 l.) oraz to, że w piątkowy poranek widziany był ze swoim kolegą z pracy Piotrem C. (34 l.). - Mężczyzna został wezwany na przesłuchanie jako świadek. Początkowo wypierał się, jakoby miał coś wspólnego z pobiciem swojego kolegi, ale po jakimś czasie zmienił zdanie i przyznał się do winy - mówi prokurator Gałązka.
Skatował mężczyznę i porzucili w lesie!
Okazało się, że panowie umówili się w lesie na picie wódki i doszło między nimi do nieporozumienia. Mocno już podpity Piotr C. stracił nad sobą panowanie i jak szalony zaczął tłuc swojego kompana. Gdy 44-latek przestał dawać oznaki życia, oprawca rozebrał go i spalił jego rzeczy oraz telefon komórkowy. Liczył na to, że uda mu się w ten sposób zatrzeć ślady i uniknąć kary, ale bardzo się pomylił... - Wczoraj został przesłuchany i usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa. Grozi mu za to dożywotnie więzienie - informuje prokurator, który wystąpił już do sądu o tymczasowy areszt bandziora.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail