W oczach pani Józefy Susik (76 l.) cały czas widać strach. Nieszczęsna kobieta otarła się o śmierć, kiedy napadło ją dwóch zamaskowanych bandziorów. Najpierw skatowali bezbronną staruszkę, a potem zamknęli w szafie i plądrowali jej dom. Kobiecie cudem udało się wyrwać z więzienia i wezwać pomoc. I wtedy okazało się, że bezwzględni bandyci to... dwóch mieszkających po sąsiedzku 14-latków!
Była późna noc. Nagłe głośne walenie do drzwi wyrwało panią Józefę ze spokojnego snu. Kiedy otworzyła drzwi, o mało nie padła na zawał. Zobaczyła dwóch drabów błyskających dziko ślepiami zza czarnych kominiarek.
Jeden z nich uzbrojony był w olbrzymią siekierę. Chciała krzyczeć, ale nie była w stanie wydobyć słowa. Jeden z bandziorów oprzewrócił ją na ziemię, a drugi zaczął okładać po głowie trzonkiem siekiery. Krew z jej głowy bryzgała na wszystkie strony, znacząc ściany, meble i dywan.
Uwięziona w szafie
Na koniec skrępowali jej ręce i wrzucili do szafy. W ciemnym więzieniu pani Józefa czuła, jak krew ze zmasakrowanej głowy zalewa jej całe ciało. Nie miała jednak zamiaru się poddać. Zza drzwi słyszała, że bandyci plądrują jej dom w poszukiwaniu pieniędzy. Bała się, że po wszystkim przyjdą ją zamordować. Zaczęła więc się szarpać z krępującymi ręce więzami. Lina nagle puściła.
Nadzieja na ocalenie dodała jej skrzydeł. - Szybko pobiegłam do łazienki i przez maleńkie okno wyskoczyłam na zewnątrz. Upadłam na ziemię. Byłam w samej koszuli nocnej, bosa. Podniosłam się i pobiegłam po pomoc - kobieta drży na samo wspomnienie.
Zbiry do poprawczaka
Kiedy na miejsce przyjechała policja, oprawców już nie było. Policja jednak bez problemu złapała obu młodych bandytów. Okazało się, że za czarnymi kominiarkami skrywali dziecięce twarze. Napastnikami okazali się Kamil M. (14 l.) i Bartłomiej S. (14 l.) - sąsiedzi pani Józefy, których dobrze znała.
Sąd kazał ich zamknąć w policyjnej izbie dziecka. Stamtąd trafią do poprawczaka, którego mury opuszczą dopiero, gdy skończą 21 lat.