Zbigniew Sikora (45 l.) z Cieszyna o tym, że ma chore oczy, dowiedział się w połowie ubiegłego roku. Zaćma postępowała błyskawicznie, konieczna była pilna operacja. - Za 3 lata - usłyszał w szpitalach w Cieszynie i w Bielsku-Białej.
- Jestem za młody, żeby oślepnąć - zdecydował pan Zbigniew. I zapukał do kliniki w Czeskim Cieszynie. Kilka ulic dalej od domu, na operację poszedł więc pieszo. Zapłacił ok. 5,2 tys. zł za operację i teraz ubiega się o zwrot pieniędzy od śląskiego NFZ. Takie prawo daje mu unijna dyrektywa transgraniczna, która obowiązuje w Europie od października ubiegłego roku.
Przeczytaj: Prędzej umrzesz niż trafisz do lekarza! Sprawdź ile trzeba czekać w Polsce na leczenie
Ale dyrektywa dyrektywą, a w Polsce ciągle nie ma odpowiednich przepisów. Jest tylko projekt resortu zdrowia. Dlatego też NFZ odmówił panu Zbigniewowi zwrotu. To go jednak nie zraziło.
- Złożyłem pozew do sądu i czekam - mówi nam.
Ma nadzieję na wygraną, bo właśnie zapadł wyrok w podobnej sprawie. - Krakowski sąd nakazał małopolskiemu NFZ, by zwrócił ojcu koszty operacji zaćmy w klinice w Czechach. Chodzi o 2930 zł, odsetki i koszty postępowania - opowiada nam Jan Bereza. Jego ojciec Józef miał wyznaczony termin w krakowskim szpitalu na 2017 rok.
Przeczytaj też: My czekamy w kolejkach. A Piechociński będzie miał lekarza na zawołanie!
Niestety, w tym momencie sąd to jedyna droga dla osób, które zdecydowały się leczyć za granicą. Resort zdrowia dopiero pracuje nad przepisami, a zresztą jeśli wejdą one w życie, to i tak nie będzie łatwo.
Na leczenie szpitalne i specjalistyczne badania konieczna będzie zgoda NFZ. Na wizyty u specjalistów, leczenie jednodniowe - skierowanie od lekarza. Dlaczego tyle przeszkód?
Wiceminister Sławomir Neumann (46 l.) pytany o leczenie za granicą powiedział "Gazecie Wyborczej": - Będziemy obrzydzać. Musimy dbać o finanse NFZ.