Kiedy w ostatni piątek samolot z Frankfurtu lądował na Okęciu, pasażerowie usłyszeli komunikat: "Proszę pozostać na swoich miejscach, gdyż właśnie okazało się, że na pokładzie samolotu doszło do wycieku substancji radioaktywnej i samolot musi zostać poddany kontroli" - poinformował portal Alert24.pl Leszek S., pasażer samolotu. Ludzie byli przerażeni.
Samolot stanął na obrzeżach lotniska, został otoczony kordonem policji, straży pożarnej i karetek. Potem doszło do kontroli radioaktywnej. Dwie godziny trwało sprawdzanie bagaży. Koniec tej historii brzmi jak kiepski żart. Okazało się, że całe zajście to były ćwiczenia. Strażacy nie mogli wiedzieć, że to jest fikcyjna sytuacja, dlatego wszystko było utrzymywane w tajemnicy. No tak, ale dlaczego nikt nie poinformował o tym pasażerów?
- Zapewniam, że nie było żadnego skażenia radioaktywnego ani awaryjnego lądowania - powiedział nam tylko Wojciech Kądziołka, rzecznik PLL LOT.