Pod blokiem, z którego wypadł Adam S., zebrało się kilkudziesięciu młodych ludzi. W stronę policjantów pracujących na miejscu tragedii poleciały wyzwiska, obelgi i oskarżenia. - Psy! Zabiliście nam przyjaciela! - wrzeszczeli znajomi 20-latka, którego ciało leżało na daszku nad wejściem do klatki schodowej.
Co tak rozwścieczyło tłum? - Adam wypił piwo pod blokiem, szedł wyrzucić butelkę do śmietnika, gdy pojawili się policjanci. Chcieli dać mu mandat za picie w niedozwolonym miejscu - opowiada anonimowo znajomy 20-latka. Mówi, że Adam na widok ścigającego go patrolu policji wbiegł do klatki schodowej, dostał się na ostatnie, IX piętro i przez okno wyszedł na daszek nad balkonem. Gdy funkcjonariusze dotarli za nim na górę i próbowali go złapać, nagle runął w dół.
Przeczytaj też: Przeżyłam bo piłam. Kobieta spadła z czwartego piętra i tylko się potłukła
Wersja policji jest jednak inna. - Dyżurny przyjął zgłoszenie o mężczyźnie, który swoim krewnym groził nożem i musieli oni schronić się przed nim u sąsiadów - wyjaśnia podinsp. Andrzej Baranowski (45 l.), oficer prasowy podlaskiej policji. - Gdy patrol dotarł na miejsce, dostrzegli młodego człowieka stojącego z nożem na daszku nad balkonem na IX piętrze. Kiedy do niego dotarli i próbowali nawiązać kontakt, niestety, rzucił się w dół - kończy relację Baranowski.
Rodzina samobójcy potwierdza, że wzywała policję. Dodaje, że od kilku miesięcy nadużywał alkoholu i narkotyków, był agresywny i już wcześniej groził samobójstwem.