Skoczył z kładki po śmierć

2009-07-20 5:00

Warszawa. Niedzielny poranek na stołecznych drogach rozpoczął się wyjątkowo tragicznie. Na Trasie Łazienkowskiej doszło do prawdziwej, krwawej masakry. Z kładki przy placu Na Rozdrożu na Trasę Łazienkowską skoczył mężczyzna.

To, co zobaczyli rano kierowcy, to prawdziwy koszmar rodem z bardzo brutalnego filmu. Rankiem tuż po godzinie ósmej Konrad N. (†29 l.), mieszkaniec woj. śląskiego, skoczył z kładki na Trasę Łazienkowską. Spadł na przejeżdżającego dołem saaba. Siła uderzenia była tak ogromna, że męż-czyzna wpadł nogami do środka pojazdu. Jednak to dopiero początek tego krwawego zdarzenia, bo uderzenie było na tyle silne, że ciało ofiary zostało rozerwane na pół. Jego noga utknęła w samochodzie, a reszta ciała upadła na jezdnię. 29-latek nie nie miał najmniejszej szansy na przeżycie. To, co przeżywa kierujący saabem mężczyzna, jest nie do opisania. Przeżył potworny szok, gdy jadąc spokojnie samochodem, nagle usłyszał potworny huk i zobaczył wbite w jego auto nogi, a jego ubranie zalewały strugi krwi z rozszarpanego uderzeniem ciała Konrada N. Na szczęście kierujący odniósł jedynie lekkie obrażenia. Mimo to trafił do szpitala na obserwację. Ale wydarzenia z niedzielnego poranka zapamięta do końca życia.

Nie wiadomo, co było przyczyną tragedii. Z relacji świadków wynika, że zdesperowany Konrad N. popełnił samobójstwo. Widziano go, jak stał na barierce. Na tej podstawie policja zajęła się ustalaniem, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy samobójstwo.

W efekcie tragicznego skoku sparaliżowany został ruch w kierunku Pragi. Trasa Łazienkowska była zablokowana przez ponad dwie godziny. Kierowcy z przerażeniem rysującym się na ich twarzach mijali miejsce okropnego wypadku. Jakby było mało tragicznych zdarzeń, niespełna trzy godziny po tragicznym skoku Konrada N. doszło w tym miejscu do kolizji. Zderzyły się tam trzy samochody. Tym razem nikomu nic się nie stało.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają