Fałszywy konwojent i jego kompani już dawno usłyszeli wyroki więzienia. Na ławie oskarżonych zabrakło jednak głównego – zdaniem śledczych – pomysłodawcy skoku, Grzegorza Łuczaka, wiceprezesa firmy ochroniarskiej, w której pracował ochroniarz-przebieraniec. Po kradzieży zniknął, a zatrzymano go ponad dwa lata później na Ukrainie.
Teraz został przewieziony do łódzkiego sądu, gdzie jako świadek złożył zeznania w procesie apelacyjnym skazanych już uczestników napadu.
- Wyjechałem z Polski, by odpocząć – mówił. - Pojechałem najpierw na Słowację, potem do Odessy, na Ukrainie, gdzie spędzałem miło czas w towarzystwie pięknych pań – stwierdził, po czym poprosił o upublicznienie swoich danych oraz wizerunku. - Jestem niewinny – uzasadnił.