- Zgwałcił mi dziecko i chodzi wolny - oburza się mama dziewczynki Beata K. (39 l.) z małej wioski pod Skokami w Wielkopolsce.
Do tragedii doszło przed świętami Wielkiejnocy. - W domu była krzątanina. Alinka zapytała się, czy może iść do sąsiadów - wspomina kobieta. - Myślałam, że ma iść się bawić z dziećmi, dlatego jej pozwoliłam - dodaje z płaczem.
Zabawy w domu sąsiadów jednak nie było! Był brutalny, seksualny atak na dziecko, które nieświadome niebezpieczeństwa nawet nie potrafiło się bronić... - Gdy Alina wróciła do domu i o wszystkim mi opowiedziała, załamał mi się świat - przyznaje pani Beata.
Ojciec dziewczynki od razu zaalarmował policję, a Kazimierz J. trafił na dwa lata za kratki. Niestety, 4 dni przed ogłoszeniem wyroku wrócił do... swojego domu! Sąd nie przedłużył mu aresztu. Teraz na uprawomocnienie się wyroku mężczyzna czeka w domu, codziennie spotykając się ze swoją ofiarą.
- Mogliśmy składać wniosek do sądu apelacyjnego o przedłużenie aresztu, ale tego nie zrobiliśmy - przyznaje Dawid Ratajczak, prezes wągrowieckiego sądu.
W dodatku, choć został skazany za molestowanie seksualne, Kazimierz J. nie ma dozoru policyjnego ani zakazu zbliżania się do Aliny.
Rodzina dziecka nie potrafi się z tym pogodzić. - Na procesie dowiedliśmy się, że nie tylko Alina jest ofiarą tego zboczeńca, tymczasem on chodzi sobie wolno, a my każdego dnia na nowo przeżywamy horror - mówi na koniec zdruzgotana matka.