Jak podała stacja TVN24, do włamania do domu w Milanówku doszło w nocy z piątku na sobotę. Jak ocenił mąż mecensas, Andrzej Kieryłło, dokonali go profesjonaliści - dom nie był splądrowany, a domownicy byli w środku i spali na piętrze. Włamywacze praktycznie nie pozostawili żadnych śladów. Okazało się, że nie ma trzech laptopów, dwóch tomów akt związanych ze sprawą Krzysztofa Olewnika i dwóch aparatów fotograficznych.
Zdaniem pełnomocnika rodziny Olewników, mec. Ireneusza Wilka, włamanie było podobne do tego do domu siostry zamordowanego Krzysztofa, Danuty.