Druga siła PlusLigi - słychać wszędzie o tej ekipie. Siatkarze z Rzeszowa, nawet jeśli też tak myślą, nie dają tego po sobie poznać.
- Nadmuchiwanie balonika to nie moja robota, ja się nawet nie zastanawiam, którą siłą jesteśmy - ucina Marcin Wika (25 l.), reprezentant Polski, który przebojem wszedł do kadry, a latem przeniósł się na Podkarpacie z Częstochowy. Razem z kolegami spod Jasnej Góry, Krzysztofem Gierczyńskim i Pawłem Woickim, ma stworzyć w Rzeszowie tercet idealny.
- Pewnie, że nasza znajomość na boisku i poza nim to wielki atut, ale nie przeceniałbym tego. Graliśmy w różnych miejscach w Polsce, znam większość chłopaków, więc problem dobrej współpracy nie istnieje. Ze wszystkimi dogaduję się tak samo dobrze - zapewnia reprezentacyjny przyjmujący.
Ostrożnie mówi o planach na sezon, chociaż wiadomo, że przy tym składzie miejsce poza podium byłoby katastrofą.
- Nikt z szefów nie powiedział nam jeszcze głośno o celach na ten sezon - mówi Wika. - Mamy mocny, wyrównany skład, trenera z górnej półki i jedno podstawowe zadanie: grać dobrą siatkówkę.
Nawet na tle więcej niż solidnych transferów Resovii zakupy Skry budzą szacunek. Wielu już stawia krzyżyk na konkurentach bełchatowian do złotego medalu.
- Nie ma drużyn nie do ugryzienia - ripostuje Wika. - Każdy jest do pokonania, chociaż nie ma co ukrywać, że zakupy Skry robią wrażenie. Polityka personalna jest tam bardzo konsekwentna od lat: po każdym sezonie starają się eliminować najsłabsze ogniwa i uzupełniają braki. I szczerze mówiąc, nie wiem, czy po tych wszystkich zabiegach zostały im jeszcze jakieś słabe elementy, ciężko mi je dostrzec - podsumowuje siatkarz Resovii.
Tymczasem musi martwić się o siebie. Nowy trener Ljubo Travica zaaplikował podopiecznym mordercze trzygodzinne treningi dwa razy dziennie. - Na szczęście koledzy uprzedzili mnie, co się święci, a i sam trener jasno powiedział przed sezonem, że lekko to u niego nie będzie - opowiada Wika.
Przed nimi finał albo życie
Resovia rozpoczęła przed rokiem marsz po sukcesy w ekstraklasie. Pierwszy sezon nie był udany. Zespół, który wzmocniły takie gwiazdy, jak libero kadry Krzysztof Ignaczak, były reprezentant Piotr Gabrych, mocni Serbowie Ilić
i Mitrović oraz doświadczony Kubańczyk Hernandez, miał się znaleźć na podium, a zajął dopiero piąte miejsce. Po drodze pozbyto się konfliktowego Gabrycha, za pracę podziękował trener Jan Such. Jako gospodarz finałowego turnieju Challenge Cup, Resovia też nic nie wywalczyła, zajmując ostatnią lokatę.
Zespół przebudowano, sprowadzono tercet częstochowski Wika - Woicki - Gierczyński, fiński atakujący Oivanen z miejsca ma szansę stać się gwiazdą ligi, a nad zespołem czuwa rutynowany serbski fachowiec Ljubo Travica. Wszyscy oni mają sprawić, że Resovia, która od kilku lat nie potrafi przeskoczyć piątego miejsca w lidze, dotrze do finału.