- Była ósma minuta meczu Oni dosłownie wylecieli w powietrze, kiedy dosięgnął ich piorun - opowiada pan Antoni, świadek dramatycznych chwil, które w niedzielę późnym popołudniem rozegrały się w Lipowej k. Żywca (woj. śląskie) na miejscowym stadionie. - Wszyscy zamarli z przerażenia Gienek i Marcin leżeli na trawie i nie ruszali się. Cali byli fioletowi. Nagle żona Gienka zaczęła krzyczeć - dodaje.
Według świadków piorun uderzył najpierw w metalową siatkę ogrodzenia. Błyskawicznie przebiegł po niej do miejsca, w którym stał Eugeniusz S. (56 l.) i jego sąsiad Marcin U. (31 l.). - Widać było, jak błyskawica przeskakuje z płotu na korzeń w ziemi, a następnie uderza w Gienka i Marcina. Obu odrzuciło z miejsca, gdzie stali, o kilkadziesiąt centymetrów - relacjonuje pan Antoni, mieszkaniec Lipowej. - To cud, że tylko trafiło w nich. Tam w rzędzie obok siebie stało ze stu pięćdziesięciu ludzi! - nie dowierza.
Błyskawiczna pomoc, przewiezienie obu mężczyzn do szpitala w pobliskim Żywcu nic nie dały. Obaj mężczyźni zmarli. Eugeniusz S. był żonaty, zostawił dorosłe dzieci. Był emerytowanym górnikiem. Jeszcze kilka dni wcześniej cieszył się na mecz, bo był zagorzałym kibicem swojej drużyny. Marcin U., który mieszkał obok Eugeniusza S., znany był w Lipowej jako specjalista od prac kowalskich. Na stadionie przygotowywał od kilku dni metalową konstrukcję pod trybuny.
- To jakiś pechowy stadion - mówi pan Antoni. - Kiedyś, przed laty, piorun też trafił tu jednego z kibiców.