O tym sukcesie bytomscy policjanci pochwalili się w poniedziałek (11 marca), choć do usiłowania pozbawieni życiowych oszczędności starszej pary doszło w minionym tygodniu. A było to mniej więcej tak... Do pewnej 75-letniej bytomianki zadzwonił (na telefon stacjonarny, jak to prawie zawsze bywa w takich oszustwach) mężczyzna podający się za policjanta. Połączył tę metodę z nieco zmodyfikowanym sposobem na tzw. wnuczka. Powiedział starszej pani, że jej wnuk ma kłopoty, bo potrącił, będąc za kółkiem, kobietę. Sprawa jest poważna, bo wnuczka czeka prokurator, sąd i tak dalej, ale za 100 tys. złotych będzie po sprawie – tumanił ofiarę oszust.
Seniorka zachowała się bardzo przytomnie. Nie spłoszyła oszusta, udała, że uwierzyła we wszystko, co ten jej wmawiał. Prawie w tym samym czasie jej mąż zadzwonił do dzielnicowego. Gdy po wykup-okup przyszedł do mieszkania dziadków pan „policjant”, to babcia „wnuczka” przekazał mu torbę z kasą. Oczywiście pieniędzy w niej nie było, za to w chwili, gdy oszust odbierał reklamówkę, to „dzień dobry” powiedzieli mu policjanci... Policja pochwaliła rezolutną seniorkę: „Szybka reakcja i chłodna ocena sytuacji przez 75-latkę doprowadziły do zatrzymania oszusta. Kobieta trafnie wywnioskowała, że rozmawia z fałszywym funkcjonariuszem i wykazała się sprytem informując dzielnicowego. To kolejny przykład, że warto znać numer telefonu służbowego do