Bandyci, bo inaczej nie można ich nazwać, 26-latek i młodszy o dwa lata, trafili do aresztu. Sąd nie miał wątpliwości, że za coś takiego należy izolować owych panów. O całym zdarzeniu, które szczęśliwym trafem dla dłużnika, skończyło się „tylko” hospitalizacją wodzisławska policja poinformowała w piątek (17 maja). Kilka dni wcześniej do oficera dyżurnego zadzwoniono z miejscowego szpitala i poinformowano, że mają tu pod opieką pobitego chłopaka. Do szpitala przywieziono go... z lasu. Policja przystąpiła do akcji. Mundurowi ustalili, że... Pewien 19-latek był winien 20 złotych (słownie: dwadzieścia złotych!) i z „wierzycielami” umówił się na przystanku autobusowym. Ci się wstawili i „przekonali” dłużnika, by wsiadł do ich auta. Wyboru nie miał, więc wsiadł. Pojechali z nim do lasu. I tam zrobili, co zrobili, wskutek czego 19-latek wylądował w szpitalu.
To była, podkreślmy, szybka policyjna interwencja. W dwie godziny po egzekucji długu, wspartej kopami, ciosami pięści oraz żelaznym łomem, w rękach policji znalazł się pierwszy z bandziorów. 24-latek próbował się ukrywać przed policją, ale mundurowi go namierzyli. Brutale okazali się kryminalistami. W styczniu wyszli z więzienia, z odsiadki za rozbój. Teraz dopuścili się takiego samego przestępstwa i to jeszcze „z użyciem niebezpiecznego narzędzia”. Ni chybił znów będą oglądać świat przez kratki.