Skandaliczna teza raportu MAK jakoby pijany dowódca sił powietrznych wszedł do kabiny pilotów i naciskał na załogę by lądować w Smoleńsku mimo fatalnych warunków atmosferycznych, nie znajduje potwierdzenia w polskim śledztwie.
Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej – pułkownik Zbigniew Rzepa poinformował tvn24.pl o najnowszych ustaleniach. Na podstawie zebranych materiałów można już niemal ze struprocentową pewnością stwierdzić, że nikt nie naciskał na załogę tupolewa.
Przeczytaj koniecznie: Rosjanie: Pijany generał Błasik zmusił pilotów do lądowania
- Obecność w kabinie pilotów wysoko postawionych osób postronnych: głównodowodzącego Sił Powietrznych i szefa protokołu dyplomatycznego i oczekiwana przez kapitana negatywna reakcja głównego pasażera, według głównych ekspertów lotnictwa i psychologów lotnictwa, wywierały presję psychologiczną na członków załogi i wpłynęły na podjęcie decyzji o kontynuowaniu lądowania – mówiła 12 stycznia na konferencji prasowej szefowa MAK Tatiana Anodina.
Przypomnijmy także, że ppłk Karol Kopczyk i mjr. Jarosław Sej - wojskowi śledczy, którzy byli w Rosji na przesłuchaniach świadków katastrofy nie znaleźli w rosyjskich aktach śledztwa żadnego potwierdzenia, że gen. Andrzej Błasik był w kokpicie tupolewa gdy samolot roztrzaskał się o ziemię.
Zachowanie osób trzecich było jedną z wersji przyczyn katastrofy branych pod uwagę przez wojskową prokuraturę.