Znów okazuje się, że stołecznym drogowcom za grosz nie można wierzyć. Inwestycję zaczął jeszcze ZDM. To na stronie internetowej tej instytucji znajduje się informacja z połowy lutego, że budowa będzie trwała do końca października. Po tym, jak w lipcu br. został powołany Zarząd Miejskich Inwestycji Drogowych, to ta instytucja przejęła nadzór nad budową, która zakończy się z półtoramiesięcznym poślizgiem.
- Zakończenie budowy przeciąga się w czasie, bo umowa na realizację została podpisana z ponadmiesięcznym opóźnieniem, w połowie listopada ubiegłego roku - mętnie tłumaczy Małgorzata Gajewska (44 l.), rzecznik ZMID. - Dlatego podpisaliśmy aneks do umowy, że inwestycja również może się zakończyć półtora miesiąca później - dodaje.
Mimo że niemal od chwili rozpoczęcia robót wiadomo było, że ślimaki powstaną z opóźnieniem, ani ZDM, ani później ZMID nie prostowały informacji, że remont będzie trwał do połowy grudnia. - O tym mogliśmy mówić dopiero w momencie, gdy został podpisany aneks do umowy. A stało się to we wrześniu - mówi Małgorzata Gajewska.
Ale takie wyjaśnienia tylko denerwują warszawiaków. - Czy to było takie trudne, żeby cokolwiek na ten temat napomknąć? - pyta oburzony Grzegorz Barański (21 l.), grafik. - Urzędnicy znowu oszukują! Za takie zachowanie powinni stracić swoje posady! - dodaje zdenerwowany.
Widocznie Anna Piotrowska (52 l.), szefowa ZMID, która do niedawna była dyrektorem ZDM, przeniosła swoje stare nawyki do nowej firmy. Stąd bałagan przy tej inwestycji.