Słono! Słono! Czyli zaślubiny Polski z Morzem

i

Autor: Materiały Prasowe Objecie dowództwa przez Józefa Hallera. Generał składa przysiege jako naczelny wódz

Słono! Słono! Czyli zaślubiny Polski z Morzem

2020-02-11 9:47

Uroczystość zaślubin Polski z Morzem była podniosła, ale nie tak radosna, jak wkraczanie armii polskiej do pomorskich miast. Nikt tu nad huczącym brzegiem nie intonował Halki, chociaż było „Nie rzucim...”, a koń Hallera umoczył brzuch w słonej wodzie. Po czym wycofał się w panice.

Symboliczne zaślubiny z morzem stały się składową mitu państwotwórczego II RP. Pierścień sporządzony przez gdańskiego złotnika z platyny, kupionej ze zbiórek biżuterii i datków Gdańszczan, nie poleciał daleko, wiatr wiał wszak od morza. I mimo chłodu, był przecież luty, kilku sprytnych rybaków rzuciło się za nim, co przysporzyło uroczystości nieco rozprężenia i ujęło powagi. Przejęliśmy morze, zresztą nasze morze, po ułańsku, na poły śmiertelnie poważnie, na poły jednak swojsko, z plażą zjeżdżoną przez konie.

Operacja z wybuchem

W końcu 1918 r. i na początku kolejnego, duże nadzieje wiązał Piłsudski z przybyciem z Francji drogą morską armii gen. Józefa Hallera. Formacje Błękitnej Armii miały wylądować w Gdańsku i obsadzić linię kolejową gdańsko-toruńską. Spodziewano się dwóch dywizji i oddziałów wsparcia, w sumie blisko 80–100 tys. żołnierzy. To była potęga w porównaniu z częściowo rozproszoną i niemającą butów czy manierek armią Piłsudskiego, umundurowaną w surduciki i tużurki. Operacja miała być połączona z wybuchem powstania na obszarze całego zaboru pruskiego. Do jego wybuchu miano doprowadzić po osiągnięciu Torunia przez oddziały gen. Hallera, które następnie miały uderzyć na Prusy Wschodnie. Natarcie polskie przewidziano z linii kolejowej Gdańsk–Bydgoszcz–Toruń, główne uderzenie miało nastąpić z Torunia (pod dowództwem Hallera) w kierunku na Jabłonowo i Olsztyn. Gdyby to się powiodło, zostałby opanowany obszar na prawym brzegu Wisły aż po Pasłęk, a dalej także Gdańsk. Tymczasem jak było naprawdę? Wprawdzie inaczej w szczegółach militarnych, ale podobnie co do skutku. Wojsko polskie, w tym pułki pomorskie, wkroczyły w dniach od 25 do 30 stycznia 1920 r. na Kociewie. Wojska Hallera zajęły Świecie, następnie wkroczyły do Gniewa, Pelplina i wreszcie 30 stycznia do Tczewa.

Festiwal radość i mszy

Witały ich tłumy. Były chleby z solą, chorągwie, wstążki, córeczki starostów podawane z kwiatami dla dowódcy z rąk do rąk i płaczące raczej nie ze wzruszenia. Festiwal radości, łez, mszy i kazań, które w kwestii nawiązywania do powiązań, tak, żeby ostatecznie powstał wielki mit założycielski, zawstydziłyby pomysłowością Piotra Skargę. Wiwat Polska, wiwat naród, wiwat marszałek i generał Heller. Jedno wielkie wiwat! W jednej z pomniejszych miejscowości dla wojska wystawiono nawet siłą gardeł rodzimego teatrzyku amatorskiego patriotyczne momenty z „Halki”, porywając lud.

porywając lud. Tczew, Pelplin i Starogard odwiedził osobiście generał Józef Haller. Nr 21 „Pielgrzyma” z 21.02.1920 r. zajęcie Tczewa opisuje w słowach podniosłych: „W piątek dnia 30 stycznia spełniło się to, co od dawna było marzeniem naszem: Nad miastem zatrzepotał po 150-letniej ciężkiej niewoli nasz orzeł biały. Ludność miasta naszego już od rana wyczekiwała z jakimś niepokojem przybycia wojsk polskich. Na ulicach panuje ruch niezwykły. Miasto jest udekorowane, wszystkie towarzystwa polskie stają do szeregu. Wdali widać pierwsze oddziały hufców naszych, w szyku bojowem. Zebrane tłumy wznoszą okrzyk „Niech żyją!”. Z wieży kościoła parafialnego uderzyły dzwony”.

Na czele oficerowie

Ciąg dalszy znacznego cytatu z „Pielgrzyma”: „Wojska stanęły. Na czele stawają oficerowie, wita ich w tym grodzie nad starą polską Wisłą jako pierwszy delegat powiatowy p. Brzóskowski, wita tych, za którymi tak długo czekali przodkowie nasi, wybawicieli naszych, którzy przynoszą nam wolność i swobodę. Córeczka burmistrza p. Orcholskiego podaje chleb i sól, a panna Brzóskowska wręcza słowami, – serdecznie witamy – bukiet. Ksiądz Kuratus (dzisiaj ksiądz rektor) Bączkowski w asyście księży Jesionowskiego i Steina wita w imieniu parafian tczewskich żołnierzy naszych jako wybawicieli i obrońców wiary naszej świętej i udziela im błogosławieństwa. Rozpoczyna się pochód do miasta. Muzyka gra „Marsz Polaków” (polska pieśń powstańcza, śpiewana na melodię ludowej pieśni ukraińskiej „Nie chodź, Hryciu, na wieczornicę”). Towarzystwa utworzyły szpaler, przez który kroczą oddziały polskie, a tłumy wołają nieustannie: „Niech żyją!”.

Ani piędzi ziemi

W Kościerzynie, bodaj tam gdzie zaistniała „Halka”, wojsko polskie przebywało do 4 lutego. Wtedy to żołnierze udali się w dalszą drogę do Kartuz. Gazeta Gdańska (nr 35 z 1920 r.) relacjonowała to wydarzenie (z 8 lutego 1920 r.): „W sobotę po południu wkroczyły wojska nasze do Kartuz. Po przybyciu na stację pociągu pancernego „Hallerczyk”, wjechał brygadier Suszyński na czele ułanów i szwoleżerów do miasta. Ludność witała wszystkie oddziały wojska z zapałem.

 Część przemaszerowała wśród tłumu ludu i delegacji na nową linię demarkacyjną. Pozostałe wojska powitał starosta Sobiecki, ksiądz proboszcz z Chmielna i przewodniczący Rady Ludowej. W odpowiedzi na powitanie zaznaczył brygadier Suszyński, że zapewnienia odchodzącego greneszucu nie sprawdzą się nigdy. Greneszuc (z nim walczyły oddziały polskie) nie powróci, albowiem armia polska nie pozwoli odebrać sobie ani piędzi ziemi. Wieczorem uczczono wkraczające wojska iluminacją i przedstawieniem w „Karthauzer Hof (sąd w Kartuzach)”.

 Haller udał się przez Kartuzy w kierunku Pucka, gdzie 10 lutego odbyła się oficjalna uroczystość zaślubin Polski z morzem, których dokonał przy udziale delegacji ze wszystkich rodzajów broni biorących udział w operacji zajmowania Pomorza w 1920 r. Akt ten ostatecznie zakończył proces zajmowania Pomorza.

Słono! Słono! Czyli zaślubiny Polski z Morzem

i

Autor: Materiały Prasowe

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają