Pani Monika była wdową samotnie wychowującą dwójkę dzieci w Słupsku. Pracowała jako sprzątaczka. Leszek miał być rycerzem, który odmieni jej pogrążone w żałobie życie.
- Znali się od dawna. Często przychodził do niej, wyglądali na zakochanych - opowiada sąsiadka zamordowanej. - Ostatnio jednak bardzo się pokłócili - dodaje.
Przeczytaj koniecznie: SZCZECIN: Złodzieje ZADŹGALI rodzinę, bo ich przyłapali na gorącym uczynku?
Zdaniem przyjaciółki pani Monika zamierzała odejść od Leszka. Miała mu za złe, że nie był - jak się spodziewała - podporą dla niej w walce z rzeczywistością. Wręcz przeciwnie, wykorzystywał ją finansowo. Mężczyzna nie mógł pogodzić się z odejściem ukochanej. Poszedł za nią do pracy. Wszedł do biura, które sprzątała. Ostrym nożem pchnął kobietę... Upadła na podłogę. Oprawca zaś jak gdyby nigdy nic wyszedł z biura.
- Podejrzany został zatrzymany kilka dni po zbrodni. Obecnie jest w areszcie. Grozi mu dożywocie - mówi Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji. Jak się dowiedzieliśmy, Leszek D. podczas przesłuchania przyznał się do morderstwa.