Dariusz R. w rodzinnym Służewie (woj. kujawsko-pomorskie) od lat wzbudzał postrach. Mieszkańcy oddychali z ulgą tylko wtedy, gdy trafiał za kraty. Ostatni jego wyrok to 5 lat i 10 miesięcy pozbawienia wolności za pobicia i napad na sklep z nożem w ręku. Nie odsiedział go w całości. Niedawno wyszedł na warunkowe zwolnienie.
Łysy, wytatuowany, napakowany zbir znowu chciał trząść miasteczkiem. Ale stracił prestiż, bo okazało się, że będąca na wolności żona, z którą ma dwoje dzieci, znalazła sobie przyjaciela. Od razu dał mu wycisk i wyrzucił z mieszkania. Poturbowany mężczyzna zgłosił groźby na policji. Po tym zdarzeniu sąd nakazał kryminaliście powrót do więzienia i wyznaczył na to dwutygodniowy termin.
Dariusz R. nic sobie z tego nie robił. Kiedy już dawno powinien siedzieć za kratami, rzucił się z pięściami na żonę. Bita kobieta tak rozpaczliwie krzyczała, że ktoś wezwał policję. Funkcjonariusze przyjechali... poprosili Dariusza R., aby się uspokoił i odjechali. - Nie wiedzieliśmy, że 12 dni wcześniej powinien się stawić w zakładzie karnym - tłumaczy Marta Błachowicz, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Aleksandrowie Kujawskim.
Następnego dnia po awanturze Dariusz R. wziął nóż i jego ostrze wbił po rękojeść w serce Adama S., którego nigdy nie widział na oczy. Policjantom, którzy go złapali powiedział, że zabił, bo był zły.
- Ciągle płaczemy. Adam kilka ostatnich lat spędził za granicą. Teraz wrócił do Polski. Miał tyle planów. Na wiosnę miał się żenić. A zabił go człowiek, który powinien siedzieć za kratami - mówi przez łzy matka zabitego mężczyzny.
Dariusz R. usłyszał zarzut morderstwa, został aresztowany. Grozi mu dożywocie.