Pani Maria jest przykuta do wózka inwalidzkiego i od 20 lat w ogóle nie opuszcza swojego niewielkiego mieszkania. Choć jej życie to pasmo udręk, zawsze stara się utrzymywać dobre kontakty z sąsiadami i pomagać im. Jednakże tragedii, która rozegrała się u jej sąsiadów mieszkających piętro wyżej, schorowana 54-latka nie była w stanie zapobiec.
Patrz też: Oprawcy zgwałcili 13- miesięczną Asię
Feralnego dnia niepełnosprawna kobieta, jak co dzień, leżała samotnie na kanapie w swoim maleńkim mieszkaniu. Przez cienkie ściany doskonale słyszała to, co dzieje się w sąsiednich mieszkaniach. W pewnej chwili usłyszała, jak mieszkający nad nią Łukasz Ż. (†20 l.) wchodzi do łazienki i nalewa wody do wanny.
- Woda lała się i lała. Od razu pomyślałam, że coś się musiało stać - opowiada pani Maria.
Patrz też: Dostał 5 lat za poćwiartowanie kobiety
Mimo swojego kalectwa, kobieta postanowiła działać. Próbowała dodzwonić się do pracującej w szpitalu matki 20-latka. Niestety, udało jej się to dopiero po wielokrotnych próbach. Kiedy wreszcie zaalarmowani przez sąsiadkę rodzice Łukasza dotarli do mieszkania, na jakikolwiek ratunek było już za późno. Martwy 20-latek leżał nagi w wannie, z której na podłogę wylewała się woda. Sekcja zwłok wykaże, co go zabiło. - Nie mogłam mu pomóc - wyrzuca sobie pani Maria. Już do końca życia nie wybaczy sobie, że nie była w stanie ocalić sąsiada.