Śmiech Mongołów

2008-12-03 3:00

Śmiesznie, że już śmieszniej być nie może. Tak było wczoraj w Ułan Bator. Zapewne prezydencki samolot Tu-154 umarł ze śmiechu, kiedy ujrzał doktora honoris causa tamtejszego uniwersytetu, Lecha Kaczyńskiego, przebranego w złoto-błękitne giezło. Prawdziwy Mały Budda.

I stało się. Hen między Rosją a Chinami, na oczach całej Mongolii (też mi kraj, powiecie - ludzkości ledwie 3 miliony) doszło do totalnej kompromitacji. Prezydent europejskiego kraju, przyszły gość cesarza Japonii, bohater spod Tbilisi i Alchagori został uziemiony. Zmuszony do wypożyczenia innego rzęcha, którym ledwie przytelepał się na lotnisko w Osace.

Jeszcze niedawno marszałek Komorowski ironizował na temat rzekomego zamachu na prezydenta Kaczyńskiego w Gruzji: "Jaka wizyta, taki zamach". Że niby w Gruzji śmiesznie było.

Ale wczoraj w Mongolii naprawdę było wesoło. W powagę urzędu najwyższego samolotem marnym uderzono. A Mongoły w śmiech…

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki