Koniec z demolowaniem huśtawek i zjeżdżalni! Dość śmiecenia i pijackich burd przy piaskownicach! Strażnicy miejscy z Wodzisławia Śląskiego wypowiedzieli wojnę wandalom, chuliganom i pijakom, którzy do tej pory skutecznie zniechęcali dzieciaki i ich rodziców do korzystania z miejscowych placów zabaw.
Patrole strażników kilka razy dziennie odwiedzają wybrane place zabaw w centrum miasta i na jego obrzeżach. Na celownik biorą głównie zwolenników picia pod chmurką, którzy zakrapiane alkoholem schadzki urządzają sobie w pobliżu miejsc, gdzie bawią się dzieci. Akcja to efekt uchwały miejskich radnych, którzy postanowili zadbać o to, by z miejsc przeznaczonych dla dzieci korzystały właśnie dzieci.
- Uważam, że to świetny pomysł - cieszy się Marta Szebera (24 l.), która na plac zabaw do parku miejskiego zabrała swoją córeczkę, Julię (3 l.). - Jeszcze niedawno było tu pełno zabawek, dzieciaki mogły się pohuśtać, a teraz został tylko rozpadający się bujany konik. Wszystko potrafią zniszczyć - denerwuje się mama dziewczynki.
Dość pobłażania
Rzeczywiście, kilka metrów od piaskownicy, gdzie bawi się Julia, leży góra śmieci. Papiery, opakowania po chipsach, puszki i butelki po piwie...
- Widać wieczorem ktoś się tu nieźle bawił - mówi, patrząc na zaśmiecony plac zabaw, Wojciech Szymiszek (28 l.), strażnik miejski, który wybrał się z naszymi reporterami na patrol. - Gdybyśmy ich nakryli na gorącym uczynku, słono by ich to kosztowało - dodaje i zaraz wzywa służby porządkowe.
Dla tych, którzy zaśmiecają place zabaw i niszczą przyrządy służące maluchom do zabawy, nie będzie już pobłażania. Na upomnieniu się nie skończy.
- Jeśli ktoś rzuci na ziemię choćby jeden papierek, będzie zmuszony zapłacić 50 zł kary. Picie w miejscu publicznym to 100 zł, złapani na dewastacji trafią przed sąd - zapowiada Janusz Lipiński (42 l.), komendant Straży Miejskiej w Wodzisławiu Śląskim. - Tu chodzi przecież o bezpieczeństwo dzieci. Ile już razy słyszałem, że jakiś malec się skaleczył w piaskownicy, bo ktoś wypił sobie za dużo i wpadł na pomysł, żeby roztrzaskać tu butelkę. Musimy z tym skończyć - dodaje stanowczo komendant.
Biegają po puszkach
Wystarczy odwiedzić skatepark na osiedlu 30-lecia, aby przekonać się, że przed strażnikami miejskimi sporo roboty do wykonania. Wszędzie leżą puszki i butelki po piwie, a wokół nich biegają dzieci.
- Młodzież nawet nie kryje się z piciem. Najwięcej zgłoszeń jest wieczorem, wtedy życie w parkach i na skwerach rozkwita - mówi Tomasz Mrózek (29 l.), strażnik z patrolu. - Kiedy już alkohol uderzy im do głowy, szukają wrażeń. Agresję wyładowują, niszcząc wszystko, co stanie im na drodze. Myślę, że mandaty, które będą musieli zapłacić, bądź które spadną na ich rodziców, nauczą ich kultury - dodaje strażnik.