Uczniowie wyjechali po przygodę w poniedziałek o godz. 3 w nocy. Dotarli do Olsztyna koło Częstochowy, zainstalowali się w hotelu. Jeszcze tego samego dnia wieczorem siedmioro uczniów w towarzystwie trzech opiekunów ruszyło do rezerwatu Sokole Góry. Zabrali sprzęt wspinaczkowy, chcieli spenetrować jaskinię Studnica (70 m głębokości). Asekurując się linami, zsuwali się na dno. Nagle na grotołazów zaczęły sypać się skały. - Leciały na nas kamienie. To była lawina. Kryliśmy się w zagłębieniach ścian. Później wszystko ucichło. Jeden z instruktorów wydostał się na powierzchnię i powiadomił służby ratownicze - mówią ranni uczniowie. Pomoc nadeszła po trzech godzinach. - Znaleźliśmy ich kilkadziesiąt metrów od głównej komnaty - mówi Piotr van der Coghen (61 l.) z Grupy Jurajskiej GOPR. - Niestety, dziewczyny nie udało się uratować. Została przygnieciona sporym fragmentem odłamanej skały. Była w takiej przykucniętej pozycji. Jakby chowała się przed niebezpieczeństwem - dodaje.
Zobacz: Taki wypadek trudno przeżyć - podwójne zderzenie z ciężarówkami - WIDEO
Natalia K. (16 l.) zginęła, pozostali uczniowie trafili do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie. Mieli lekkie obrażenia, byli wyziębieni. Tragiczną wyprawą zajęła się policja. - Badamy sposób organizacji wycieczki, sprawdzamy, czy opiekunowie mieli uprawnienia do prowadzenia eksploracji jaskini - mówi podinsp. Joanna Lazar (45 l.).
Rodzina Natalii jest w szoku. - Dlaczego już pierwszego dnia poszli na taką wyprawę? - pyta Marta Kolano (80 l.), babcia nastolatki. - Wnuczka pewnie była zmęczona. Ktoś za jej śmierć musi ponieść odpowiedzialność - dodaje.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail