Jak podaje RMF FM, wiadomo już, że w przychodni, pracowało mniej medyków, niż było to zapisane w kontrakcie z NFZ. Krzysztof Kopania z prokuratury rejonowej w Łodzi zdradził, że z treści zeznań jednego ze współwłaścicieli przychodni w Skierniewicach wynika, że dyżur powinno tam pełnić trzech lekarzy. Ze względu na małą liczbę pacjentów, w ciągu dnia był tam tylko jeden lekarz, dwóch znajdowało się "pod telefonem". W nocy na miejscu pracowało dwóch medyków, a jeden był "pod telefonem".
Prokuratura sprawdza, czy taki podział pracy był zgodny z prawem. We wtorek śledczy chcą w sprawie śmierci 2,5-letniej Dominiki przesłuchać kolejnych 8 osób, m.in. współwłaścicieli oraz pracowników punktu świątecznej pomocy medycznej w Skierniewicach oraz ratowników, którzy byli w karetkach wysłanych do dziewczynki. Zeznania ma też złożyć dyrektor szpitala w Skierniewicach i ordynator oddziału dziecięcego, gdzie wcześniej leczona była 2,5-latka.
ŚMIERĆ 2,5-LETNIEJ DOMINIKI: W przychodni BRAKOWAŁO LEKARZY. Może stracić kontrakt z NFZ
Przesłuchiwane są kolejne osoby, które mają związek ze sprawą śmierci 2,5-letniej Dominiki spod Skierniewic. Wczoraj w prokuraturze zeznawała mama dziewczynki i lekarz, który miał odmówić przyjazdu do umierającego dziecka. Dziś wyszło na jaw, że w przychodni, w której pracował było za mało lekArzy. Prokuratura sprawdza dokumenty, a NFZ chce zerwać kontrakt z ośrodkiem.