Do bulwersującej historii sprzed 3 lat, do złudzenia przypominającej ostatnie zdarzenia, dotarł magazyn "Uwaga". W październiku 2010 r. do szpitala wojewódzkiego we Włocławku zgłosiła się ciężarna kobieta. Była już po terminie porodu i zauważyła, że puls dziecka jest ledwie wyczuwalny. Badania potwierdziły jej obawy - trafiła na oddział, ale lekarz nie spieszył się, żeby ratować dziecko. Decyzja o cesarskim cięciu zapadła dopiero kilka godzin później. Dla nienarodzonego dziecka już za późno - podczas operacji okazało się, że dziecko jest martwe.
Sprawą zajęła się prokuratura. W 2012 roku do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko lekarce pełniącej tego dnia obowiązki kierownika dyżuru na Oddziale Położniczo-Ginekologicznym szpitala we Włocławku. Ten uznał, że kobieta nie monitorowała na bieżąco stanu zdrowia dziecka i nie podjęła decyzji o cesarskim cięciu pomimo, że była do tego uprawniona.
Lekarka została skazana na 8 tys. zł grzywny. Musiała tez wypłacić pokrzywdzonym rodzicom po 3 tysiące złotych zadośćuczynienia
Czytaj więcej: Rozpacz ojca zmarłych bliźniaków z Włocławka: Moje aniołki umarły, bo w szpitalu nie było lekarza!