W nocy z 16 na 17 stycznia nienarodzone bliźniaki państwa Szydłowskich były ostatni raz badane aparatem USG. Wyniki tego i poprzedniego badania są jednym z kluczowych dowodów w śledztwie. Dlatego prokurator nakazał zabezpieczyć całą dokumentację medyczną dzieci i ich matki. Niestety ktoś ubiegł śledczych i ważne dokumenty po prostu znikneły!
To nie jest żart - to prawda. W Uwadze ojciec dzieci wyznaje, że o północy pielęgniarka sprawdzała co z dziećmi, a zaledwie dwie godziny później bliźniaki nie żyły.
Co robił ordynator, kiedy umierały bliźniaki?
Śledczy próbują też ustalić, gdzie tragicznej nocy między 19.45 a 3.10 przebywał ordynator oddziału połozniczego. Rozpatrywane są dwie hipotezy. Najbardziej prawdopodobne jest, że spał w swoim gabinecie. Mógł być zmęczony, bo na dyżur przyjechał prosto po pracy w innym szpitalu.
Jest też drugi możliwy scenariusz. Lekarz mógł wrócić do domu, a do szpitala przyjechał dopiero, kiedy okazało się, że bliźniaki nie żyją. Jak dowiedziała się "Wyborcza", prokuratorzy chcą sprawdzić zapis z trzech kamer na terenie szpitala, a nawet miejsce logowania jego telefonów komórkowych.
Zobacz: WŁOCŁAWEK - śmierć bliźniaków: Zniknęły WYNIKI BADAŃ USG! Szpital chce ukryć prawdę?