Jakby to nie o nią chodziło... Na wczorajsze posiedzenie sądu, który miał zdecydować o jej aresztowaniu, Natalia S. przyszła w znakomitym humorze. Uśmiechnięta rozsiadła się pod salą rozpraw... Dopiero kiedy podszedł do niej nasz reporter, spoważniała. - Filipek tak pani ufał. Musiał bardzo panią kochać? - usłyszała pytanie.
W jednej chwili z jej oczu zniknęła tępa wesołość. Przez chwile milczała...
- Wiem o tym, powtarzał "kocham cię, mamo" - odpowiedziała w końcu.
- To dlaczego pani go zabiła? - naciskał reporter. Znów się zamyśliła. Długo patrzyła dziennikarzowi w oczy. Ale nie zdążyła nic powiedzieć. Policjanci kazali jej wstać i zaprowadzili na salę rozpraw.
Tylko czy zabicie dziecka można w ogóle jakoś wytłumaczyć? Natalia S., jak już pisaliśmy, przyznała się do uduszenia synka. Wyznała prawdę policjantom od razu, kiedy wpadli do jej mieszkania. Ale i wtedy nie powiedziała dlaczego.
Do tej strasznej tragedii doszło w nocy z wtorku na środę. Policję wezwał ojciec Filipka, Daniel W. (30 l.). Mężczyzna pokłócił się z Natalią i wyprowadził do swojej matki. Feralnej nocy dostał od konkubiny SMS-a "Filipek nie żyje na tysiąc procent".
Czy matka zabiła synka na złość kochankowi? Tak podejrzewają sąsiedzi, którzy słyszeli kłótnię rodziców chłopca. Natalia miała za złe Danielowi, że nie chciał jej dać pieniędzy. Wcześniej pożyczyła 110 zł od sąsiadki i chciała je oddać...
- Ja myślę, że ona to zaplanowała - twierdzi z kolei Elżbieta Dębowska (74 l.), babcia Natalii. Starsza kobieta, która przygarnęła dziewczynę, kiedy ta trafiła do domu dziecka. Od kilku lat mieszkały razem. - Już wcześniej wyrzuciła zdjęcie dziecka. Czy tak robią matki?
Sąd zdecydował wczoraj, że Natalia S. trafi do aresztu na trzy miesiące. Za to, co zrobiła, grozi jej dożywocie.