"Wyje... na niego całą baterię" - chwalił się policjant swojemu koledze, opisując, co zrobił za pomocą paralizatora Igorowi. Bo mężczyzna, który był katowany we wrocławskim komisariacie, był rażony trzy razy. - To końska dawka - mówi Grzegorz Mikołajczyk, były antyterrorysta. - Kiedyś testowałem działanie paralizatora na sobie. Trwało to dwie sekundy, a ja myślałem, że mija cała wieczność. Czułem przeraźliwy ból. Byłem sparaliżowany od stóp do głowy, a do tego w pełni świadomy - opisuje. - Taser to bardzo skuteczny środek przymusu bezpośredniego. Ale trzeba umiejętnie i rozważnie z niego korzystać - dodaje.
Urządzenie przypomina pistolet. Wystrzeliwuje dwie strzałki z haczykami, które ciągną za sobą przewody. Wbijają się one w ciało, co powoduje zamknięcie obwodu. W organizm uderza wysokie napięcie elektryczne o niskim natężeniu, zazwyczaj niegroźne dla człowieka. Wywołuje ono impuls obezwładniający mięśnie. Paralizatory mają wmontowany ogranicznik. Nie da się nimi dłużej razić niż 5 sekund. Po upływie tego czasu urządzenie samo się wyłącza.
Polscy funkcjonariusze muszą przejść specjalne szkolenie, aby móc używać paralizatora zgodnie z zasadami stosowania środków przymusu bezpośredniego. Zasady te określone są w Ustawie o Policji. Zgodnie z nią zastosowane środki powinny być "proporcjonalne do stopnia zagrożenia". Taserów nie można więc używać, kiedy wystarczyłaby siła fizyczna czy choćby pałka. Ponadto nie wolno wykorzystać ich na osobach, które są już skute albo mają założony kaftan bezpieczeństwa czy pas obezwładniający. A Igor Stachowiak był traktowany paralizatorem, kiedy miał na rękach kajdanki.
Nie wszystkie osoby na taser reagują jednakowo. Ludzie rozemocjonowani czy z zaburzeniami psychicznymi są bardziej narażeni, bo paralizator wywołuje duży szok psychiczny i istnieje ryzyko wstrząsu. Przykładem może być historia Roberta Dziekańskiego, który w 2007 r. zmarł po wielokrotnym porażeniu przez kanadyjską policję na lotnisku w Vancouver. Polak nie znał języka angielskiego, był bardzo zdenerwowany i zdezorientowany brakiem bliskich, którzy mieli na niego czekać.
Zobacz także: Tak znajomi żegnają Magdalenę Żuk: Niech aniołowie niosą ją do nieba