Przypomnijmy: zmarły został zatrzymany i przewieziony na komendę przy ulicy Trzemeskiej we Wrocławiu 15 maja 2016 roku gdzie zmarł. Przed komisariatem doszło wówczas do zamieszek. Kilkadziesiąt osób zostało zatrzymanych i usłyszało zarzuty. Sytuację mógłby wtedy uspokoić zapis z kamer monitoringu tam zainstalowanego, ale okazało się, że żadna z kamer nie zarejestrowała tego, co działo się w budynku. Następnie w maju ubiegłego roku telewizja TVN opublikowała film z policyjnego paralizatora, na którym widać, jak 25-latek jest rażony prądem pomimo faktu wykonywania poleceń funkcjonariuszy. To doprowadziło we wrześniu 2017 roku do postawienia zarzutów przekroczenia uprawnień i znęcania się nad mężczyzną usłyszeli czterem ówczesnym funkcjonariuszom, którzy uczestniczyli w zatrzymaniu.
W czerwcu sąd wydał decyzję, że proces nie może być transmitowany w telewizji, nawet w czasie transmisji z opóźnieniem. Decyzję sąd argumentował chęcią uniknięcia sytuacji, w której świadkowie będą się sugerować zeznaniami, które zostały już w procesie złożone. Media nie mogą także relacjonować zeznań świadków na żywo, aby ci pozostający poza salą nie wiedzieli, co zeznali inni świadkowie.
Marcin Torz, dziennikarz "SE" obecny na sali rozpraw poinformował, że na dzisiejszej rozprawie pojawił się tylko jeden z oskarżonych, Łukasz R. Reszta (wszyscy odpowiadają z wolnej stopy i nie muszą uczestniczyć we wszystkich rozprawach) nie miała odwagi, by spojrzeć rodzicom Igora prosto w oczy. Zrozpaczona matka i ojciec są na sali sądowej. Jak mówił dziennikarzom ojciec Igora: - Policjani nie powinni być oskarżeni o przekroczenie uprawnień, a o nieumyślne spowodowanie śmierci Igora.
Jak donosi nasz dziennikarz Łukasz R. składa obecnie wyjaśnienia i odpowiada na pytania sądu. Nie przyznaje się do winy. Oskarzycielami posiłkowymi w tej sprawie są rodzice Igora.