Według ustaleń stacji Gruzin miał wywieźć ciało zamordowanej 28-latki wywieźć poza miasto przy pomocy wezwanego taksówkarza. Kierowca, do którego dotarli dziennikarze, przyznał ze smutkiem, że chciałby jak najszybciej zapomnieć o tym kursie z ul. Żeromwskiego. Dodał, że był już przesłuchiwany w prokuraturze a o wszystkim wcześniej poinformował swoich szefów.
Jak wspominał, gdy przyjechał na miejsce, czekał na niego ujęty już przez policję mężczyzna gruzińskiego pochodzenia. Miał dużo bagażu. Z jedną z dużych toreb podróżnych klient nie mógł sobie sam poradzić, więc poprosił o pomoc taksówkarza. Ten, niczego nie podejrzewając pomógł mu, tymczasem najprawdopodobniej w jednej z tych toreb było ciało Pauliny. Następnie Gruzin poprosił o kurs w okolice stawów Jana, gdzie miał czekać na niego kolega. Razem mieli wyjechać z Polski.
Co więcej, taksówkarz przyznawał, że jego pasażer nie wyglądał na zdenerwowanego. Sprawiać miał wrażenie zadowolonego.
Śledczy nie zdecydowali się skomentować tych doniesień.
Przypomnijmy: zaginięcie 28-letniej Pauliny D. zgłoszono w sobotę 20 października. Jej ciało odnaleziono dopiero po sześciu dniach. Według dotychczasowych ustaleń kobieta w nocy z piątku na sobotę bawiła się ze znajomymi, od których w pewnym momencie się odłączyła. Ostatni raz widziana była w sobotę o godzinie 8 rano na skrzyżowaniu alei Kościuszki i ulicy Zielonej. Z zapisów monitoringu wynika, że towarzyszył jej starszy mężczyzna (ujęty już Gruzin). Razem z nim – na razie nie wiadomo, czy z własnej woli, czy też pod przymusem (odpowiedź na to pytanie mają m.in. dać badania toksykologiczne)- udała się w stronę ulicy Żeromskiego, gdzie mieli swoje kwatery gruzińscy robotnicy. Nie wyczuwając żadnego zagrożenia Paulina weszła do piętrowego budynku. Tam czekała na nią śmierć. Zginęła tego samego dnia.