Inspektor dozoru Łukasz Ł. miał sprawdzić stan techniczny podnośnika nożycowego (ten mechanizm to rodzaj przenośnej windy). Był pewien, że nic mu grozi, dlatego bez lęku wszedł na platformę, a z nim dwaj pracownicy firmy - Ryszard B. i Andrzej B. Gdy byli już na górze, stało się coś, czego nikt nie przewidział...
Pod ciężarem osób stojących na platformie podnośnik zachwiał się i zaczął przewracać. Pracownicy firmy i inspektor nie zdążyli zeskoczyć. Niszcząc ogrodzenie, podnośnik runął na pole ziemniaków, a wraz z nim stojący na platformie ludzie. Mimo półgodzinnej reanimacji nie udało się uratować żadnego z mężczyzn. Zginęli tuż obok nieszczęsnego podnośnika.
- Nie udzielamy żadnych informacji - tylko tyle potrafił powiedzieć kolega tragicznie zmarłych, patrząc ze łzami w oczach, jak policjanci zakrywali zwłoki czarnymi workami.
Policja, prokuratura i inspekcja pracy starają się teraz ustalić, co było przyczyną tragedii.