Śmierć przerwała im żniwa

2009-08-08 4:00

Dwóch zaprzyjaźnionych rolników ze wsi Kojły (woj. podlaskie) wybrało się do Białegostoku, aby naprawić zepsuty wał do kombajnu. Pomagał im znajomy, bo sami niewystarczająco dobrze znali miasto.

To on siedział za kierownicą samochodu, gdy z naprawioną częścią wracali już do domu. Niestety, nie dojechali i już nigdy nie dokończą żniw. Wszyscy trzej zginęli w czołowym zderzeniu na prostym odcinku drogi.

Sławomir Frankowski (36 l.) i Mirosław Plewa (45 l.), rolnicy ze wsi Kojły (woj. podlaskie), byli sąsiadami przez płot. Od lat przyjaźnili się ze sobą i pomagali we wszystkich pracach gospodarskich. Nie inaczej było tym razem. Właśnie rozpoczęli żniwa, ale popsuł im się kombajn. Aby naprawić zepsutą część, wybrali się do oddalonego o 70 kilometrów Białegostoku. O pomoc w poruszaniu się w wielkim mieście poprosili Sergiusza Małaszkiewicza (52 l.), znajomego pochodzącego z tej samej wioski, ale mieszkającego od lat w stolicy Podlasia. To właśnie on siedział za kierownicą należącego do Sławomira niebieskiego peugeota, gdy ruszyli w drogę powrotną do domu.

W połowie drogi, na prostym odcinku szosy, kierujący samochodem Sergiusz wjechał nagle na prawe pobocze. Kiedy próbował wrócić na jezdnię, szarpnął kierownicą zbyt gwałtownie. Auto rzuciło na lewy pas jezdni, wprost na jadącego z naprzeciwka citroena. Samochody ze straszliwym hukiem zderzyły się czołowo, a siła uderzenia była tak olbrzymia, że peugeot dosłownie wyleciał w powietrze i wylądował w lesie. Z rozerwanego na strzępy samochodu wypadł kierowca.

Pasażerowie nie mieli żadnych szans na przeżycie - okropnie poranieni zginęli na miejscu.Jadący citroenem Leszek G. (29 l.) miał więcej szczęścia. Z katastrofy wyszedł lekko ranny i powiadomił policję o wypadku. - I nie ma chłopaka... - powtarza jak w transie ojciec Sławomira, Leonidas Frankowski (70 l.). - Sławek z Mirkiem wszystko robili razem. I razem zginęli - dodaje. Sławomir osierocił dwóch nastoletnich synów. Chłopcy o śmierci ojca dowiedzieli się w Gdańsku, gdzie razem z mamą spędzali wakacje. Mirosław był kawalerem. Sergiusz zostawił pogrążoną w żałobie żonę i czwórkę dorosłych dzieci. - Kto teraz dokończy żniwa? Kto? - pyta zrozpaczony ojciec Sławomira.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają