Adrian i Gerard znali się jeszcze ze szkoły. Często spędzali razem wolny czas, a tego mieli chyba zbyt dużo. Adrian chętnie majstrował przy samochodach znajomych. Nie było to jego zarobkowe zajęcie. A Gerard pracował jedynie dorywczo.
8 lipca kumple wybrali się do pobliskiego Ziemska, w okolicę wieży widokowej. Miał być grill i typowo męska imprezka. To tu Adrian i Gerard postanowili wzmocnić sobie doznania podejrzanymi tabletkami z wytłoczonym charakterystycznym "S".
Na specyfik zareagowali prawie jednocześnie. Adrian stracił przytomność, z ust Gerarda wypłynęła piana. Ich kolega wezwał pogotowie, próbował ich reanimować. Gerard zmarł na miejscu, Adrian w szpitalu.
- Mam nadzieję, że ten, który sprzedał to świństwo mojemu synowi, zgnije w więzieniu - mówi zrozpaczona Barbara Górska (50 l.), matka Gerarda. - Syn od roku to brał, nie słuchał moich rad. Chciałam go wysłać na leczenie, ale nie zdążyłam - mówi zrozpaczona.Ze śmiercią jedynego wnuka nie radzi sobie Maria Górska (82 l.), babcia Adriana. - Nie dociera to do mnie - mówi przez łzy kobieta. - Adrian miał całe życie przed sobą. Był kochanym wnukiem. Diler i pośrednik, który sprzedał tabletki Adrianowi i Gerardowi, usłyszeli już prokuratorskie zarzuty. Grozi im kara do 10 lat więzienia.