Ryszard Lubicz z "Klanu" wiódł do 2235. odcinka serialu szczęśliwe życie u boku Grażynki. Mógłby jeszcze pożyć dłużej i cieszyć się z emerytury, na którą całe życie opłacał składki do ZUS. Niestety, scenarzyści napisali mu inny los. W życiu też się tak zdarza.
Łukasz Piechowiak, analityk Bankier.pl, policzył, że gdyby Lubicz był postacią rzeczywistą, to swoim zgonem przysłużyłby się systemowi emerytalnemu. Przede wszystkim przez 30 lat śp. Lubicz wpłacił do ZUS łącznie ok. 216 tys. zł. A ile dostanie po śmierci rodzina, czyli żona i dzieci, w formie renty?
- W sumie na żonę i trójkę dzieci: Maćka, Bożenkę, Kasię oraz doliczając zasiłek pogrzebowy, otrzymujemy ok. 184 tys. zł - policzył dokładnie Piechowiak.
Różnica między tym, co Rysiek wpłacił do ZUS, a tym, co otrzymają jego najbliżsi, wynosi więc 32 tysiące złotych. Przeciętny dług publiczny na jednego obywatela w Polsce to 20 tys. zł. Pozostałe 12 tysięcy to zysk Ministerstwa Finansów. Analityk starał się policzyć wszystko jak dobry księgowy. Ale popełnił błąd - założył, że serialowa żona nie będzie pracowała.
- Grażynka zaraz po pogrzebie wróciła do pracy. Renty więc nie będzie pobierać - podpowiada nam osoba pracująca przy produkcji filmu. - Trochę to zmienia te wyliczenia - przyznaje ekonomista. Zmienia o tyle, że na śmierci Ryśka państwo zarobi jeszcze więcej. Podobnie jak na śmierci ok. 40 proc. mężczyzn, którzy umierają przed 65. rokiem życia.