Śmierć w drodze na andrzejki

2008-11-28 3:00

Wystarczyła chwila nieuwagi, żeby wesoły wieczór zakończył się koszmarem dla czwórki młodych ludzi. Ich auto wypadło z oblodzonej drogi i roztrzaskało się na drzewie. Zginęły zmiażdżone we wraku dwie 17-letnie dziewczyny.

- Wciąż nie dopuszczam do siebie myśli, że moja córeczka nie żyje. Bardzo boję się chwili, gdy zobaczę Paulinkę w trumnie, ubraną w suknię. Boję się, że tego nie wytrzymam - opowiada nam roztrzęsionym głosem Piotr Tichanow (44 l.) z Augustowa (woj. podlaskie), ojciec Pauliny (17 l.), jednej z ofiar wypadku.

Paulina wybrała się razem ze swoją przyjaciółką Justyną G. (17 l.) na zabawę andrzejkową. A zajechać miały z prawdziwym fasonem. Bajecznie drogim lexusem, którego ich kolega Piotr W. (23 l.) pożyczył specjalnie na tę okazję od swojego ojca. Towarzyszył im jeszcze - Piotrek W. (21 l.).

Roześmiane towarzystwo nie zwracało uwagi na koszmarne warunki, jakie panowały wtedy na drogach Suwalszczyzny - padał deszcz ze śniegiem, który momentalnie na szosie zamieniał się w lodową pokrywę.

Nagle Piotr stracił panowanie nad samochodem. Auto z mrożącym krew w żyłach piskiem hamulców wypadło z drogi prosto na wielki konar drzewa. Nie minęła sekunda, a pojazd dosłownie owinął się wokół drzewa, miażdżąc uwięzionych w środku młodych ludzi.

Obie 17-latki zginęły na miejscu. Kierowca samochodu w stanie cięż-kim, ze złamaną podstawą czaszki, trafił do szpitala. Jego 21-letni kolega miał więcej szczęścia - ma połamane żebra i łopatki, ale będzie żył.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki