ŚMIERĆ za dobre serce: Andrzej Hanczewski CHCIAŁ POMÓC koledze, a został ZABITY

2012-09-05 23:06

Andrzeja Hanczewskiego (†51 l.) z Inowrocławia (woj. kujawsko-pomorskie) zgubiło dobre serce. Przygarnął pod swój dach kolegę ze szkolnej ławy, Stanisława M. (51 l.). Lokator odpłacał mu się tylko ciągłymi awanturami. Po miesiącu dźgnął swojego gospodarza nożem i roztrzaskał mu głowę taboretem.

Pan Andrzej nie wadził nikomu. Cichy, spokojny. Był po operacji serca, utrzymywał się z niewielkiej renty. Ponad miesiąc temu przypadkowo spotkał kolegę ze szkoły. Stanisław M. wyszedł właśnie z więzienia, ale ukrywał to. Twierdził, że nie ma gdzie mieszkać, bo żona wyrzuciła go z domu. Andrzej Hanczewski postanowił mu pomóc. Zaoferował materac w swoim mieszkanku. Ot, dopóki nie ułoży swoich spraw.

Lokator szybko pokazał swoją prawdziwą twarz. Popijał tęgo. Po alkoholu stawał się agresywny. Bił swojego dobrodzieja. Kilka dni temu pan Andrzej powiedział dość! Poprosił Stanisława M., aby opuścił jego mieszkanie. Ten rzucił się na niego z pięściami. Przerażony mężczyzna zadzwonił na policję.

Stróże prawa przyjechali po kilku minutach. Gdy Stanisław M. zobaczył policjantów, spakował swoje rzeczy i się wyniósł. Ale po kilku godzinach wrócił. Od razu dźgnął nożem bogu ducha winnego mężczyznę. Gdy ten się przewrócił, chwycił taboret i zmiażdżył mu czaszkę. Policję wezwali sąsiedzi Andrzeja Hanczewskiego, których zaniepokoiły krzyki dochodzące z jego mieszkania.

- Policjanci z Inowrocławia zatrzymali Stanisława M. Prokurator postawił mu zarzut zabójstwa, a sąd aresztował na trzy miesiące - mówi aspirant Piotr Dudziak (35 l.) z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy. Mordercy grozi dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają