W nocy z poniedziałku na wtorek w ubiegłym tygodniu, kiedy maleńka Dominika dostała gorączki sięgającej blisko 42 stopni, dyżur pełnił Tomasz C. To on odebrał telefon od zrozpaczonej matki dziewczynki i stwierdził, że nie ma sensu, by przyjeżdżał do chorej, bo sam nie zabierze jej do szpitala, a nawet gdy wypisze recepty, to rodzice w środku nocy leków nigdzie nie wykupią.
Teraz wiadomo, dlaczego nie chciał przyjechać. Według jego zeznań złożonych w prokuraturze na dyżurze był sam. Drugi lekarz miał być dostępny pod telefonem. Dlatego on sam nie mógł wyjechać z wizytą domową.
Tymczasem zgodnie z kontraktem z NFZ w trakcie nocnego i świątecznego dyżuru powinno w przychodni przebywać trzech lekarzy.
Spytaliśmy o tę sprawę współwłaściciela NZOZ JMG Medyk, doktora Jacka Napiórkowskiego. Chcieliśmy się dowiedzieć, czy jeden lekarz zamiast trzech na dyżurze to efekt oszczędności w jego placówce, czy może pazerności właścicieli.
- Nie będzie żadnego komentarza - stwierdził tylko.
NFZ szykuje się do rozwiązania umowy z nierzetelną przychodnią.