Kilkanaście minut po godzinie 9 ulicą Czecha w stronę centrum Warszawy gnał volkswagen. Chwila nieuwagi wystarczyła, by wpadł na jadącego sąsiednim pasem opla, wyrzucając go do pobliskiego rowu. Kobieta, jadąca tuż za nimi hondą, próbowała uniknąć zderzenia i odbiła w lewo kierownicą. Niestety, za mocno. Jej auto przejechało przez pas zieleni i wpadło na prowadzącą do Starej Miłosnej nitkę. Wprost przed rozpędzone toyotę i nissana. Siła uderzenia dosłownie rozerwała hondę na połowę. Tył samochodu wylądował w pobliskim lesie.
Patrz też: Łódź: Tragiczny wypadek - matka i syn nie żyją. Suzuki zderzyło się z tirem GALERIA
Ratownicy, którzy pojawili się kilka minut później, długo nie zapomną tego widoku. Zmiażdżona, powykręcana stal walała się na odcinku kilkuset metrów. Z aut dochodziły jęki rannych. Pięć osób, troje z opla, kierującą hondą i kierowcę nissana, zabrano do szpitala. Najciężej ranną pasażerkę nissana próbowano reanimować, niestety bez skutku.
Karambol sparaliżował wylotówkę na całe popołudnie. - Na miejsce przyjechał prokurator, który będzie wyjaśniał przyczyny tragedii - poinformowała Dorota Tietz z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.