Śląski sanepid tylko w ciągu dwóch dni "zatrzymał" blisko 2600 butelek czeskiego alkoholu, w Słupsku było ich ponad 700. Inspektorzy odwiedzają legalne punkty sprzedaży, policjanci i celnicy szukają czeskiej trucizny na bazarach, w bagażnikach samochodów wjeżdżających do Polski.
- Pobraliśmy kilkadziesiąt próbek różnych partii alkoholu, które poddajemy badaniom. Pewne wyniki budzą nasze wątpliwości, dlatego musimy wykonać dokładniejsze ekspertyzy - mówi Beata Kempa, rzecznik prasowy sanepidu w Katowicach.
Eksperci przebadali już próbki czeskiego alkoholu, który został przejęty przez celników w okolicach Cieszyna. W żadnej nie było śmiertelnej dawki metanolu. W większości z nich znajdowały się jednak inne groźne związki chemiczne. Zaledwie dwie próby nie budziły wątpliwości co do jakości.
A ofiar czeskiej trucizny może być już więcej. Śledczy ze Śląska wyjaśniają okoliczności śmierci 67-letniego mieszkańca Krupskiego Młyna. W piątek trafił on w ciężkim stanie do szpitala. Zmarł, a w jego krwi wykryto metanol. Na razie nie wiadomo, skąd pochodził alkohol, który wypił.
Pierwsze wyniki badań budzą nasze poważne wątpliwości
Beata Kempa, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach:
- Pobraliśmy kilkadziesiąt próbek różnych partii alkoholu wyprodukowanego w Czechach. Trafiły do laboratorium. Uznaliśmy jednak, że należy wykonać dodatkowe badania, bo wstępne wyniki są niepokojące. Musimy dysponować stuprocentową pewnością, z czym mamy do czynienia. Być może wyniki analiz podamy już w środę.