- Nie wiem, jak będziemy teraz żyć - mówią Milena (23 l.) i Marek (34 l.) Kołodziejczykowie ze Smolanki (woj. mazowieckie). - Musimy wziąć się w garść, dla młodszej córeczki Julci (4 mies.). Ale ból, który czujemy, jest nie do zniesienia...
Milena i Marek pobrali się w minioną sobotę. Byli już ze sobą od pięciu lat. Mieli śliczną czteromiesięczną córeczkę Julię i synka Tomasza (2 l.). Związek postanowili zalegalizować teraz. Ceremonia zaślubin odbyła się w sobotę w miejscowym kościele. Po ślubie państwo młodzi zorganizowali niewielkie przyjęcie dla najbliższych.
Następnego ranka Milena obudziła się pierwsza. Nagle zobaczyła ogień za lodówką. Płomienie rosły i błyskawicznie ogarnęły cały dom. Kobieta obudziła męża i gości. Płomienie odcięły ich już jednak od dzieci. Mężczyzna rzucił się w ogień i wyniósł z pożaru Julcię. Tomeczka uratować się już nie udało...
Teraz Julia walczy o życie w szpitalu. Kiedy wyzdrowieje, nie będzie miała dokąd wrócić. Dom nadaje się tylko do rozbiórki.
- Nie mamy za co go odbudować. Pozostaliśmy tylko w tym, co mamy na sobie - mówią państwo Kołodziejczykowie. I dodają, że będą wdzięczni za każdą pomoc.
Jeśli możesz - pomóż
Wszyscy, którzy chcą pomóc państwu Kołodziejczykom, mogą wpłacać pieniądze na konto:
Międzygminny Bank Spółdzielczy w Zbuczynie
15919800030007176530000001
z dopiskiem "pomoc pogorzelcom"