10 kwietnia około godz. 4 na lotnisku Okęcie pojawiła się załoga Tu-154. Służby techniczne zaczęły poranne przygotowanie maszyny, którą prezydent Lech Kaczyński wraz z delegacją miał lecieć do Katynia na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Samolot miał wystartować o godz. 7, ostatecznie odleciał z opóźnieniem o godz. 7.27. Rejs miał trwać 75 minut. O godz. 7.45 maszyna przekroczyła granice polskiej przestrzeni powietrznej, a o godz. 8.22 weszła w rosyjską przestrzeń powietrzną.
Zbliżywszy się rosyjskiego lotniska wojskowego Smoleńsk-Siewiernyj, załoga rozpoczęła manewr zniżania, po czym okrążyła lotnisko na wysokości 500 m, by podejść do lądowania od strony wschodniej. Według raportu MAK, o godz. 8.41.00 czasu polskiego samolot uderzył w brzozę, tracąc część lewego skrzydła i po 5-6 sekundach zderzył się z ziemią.
Kilkadziesiąt minut wcześniej na lotnisku Siewiernyj problemy z lądowaniem miał polski samolot Jak-40 i rosyjski samolot Ił-76. Polska maszyna wylądowała, choć warunki atmosferyczne były poniżej minimalnych. Ił-76 został odesłany na inne lotnisko.
Zginęli wszyscy, którzy znajdowali się na pokładzie Tu-154, w tym prezydent Lech Kaczyński i pierwsza dama Maria Kaczyńska.
Żałoba narodowa
Obowiązki prezydenta przejął marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Pierwszą jego decyzją było ogłoszenie tygodniowej żałoby narodowej. Odwołano wszystkie rozgrywki sportowe. Pod Pałacem Prezydenckim zaczęły gromadzić się tłumy - składano kwiaty, zapalano znicze.
Wieczorem 10 kwietnia w Smoleńsku Jarosław Kaczyński zidentyfikował zwłoki brata.
Do Smoleńska poleciał również premier Donald Tusk. Spotkał się tam z premierem Rosji Władimirem Putinem i razem z nim złożył kwiaty na miejscu katastrofy.