MAK opublikował końcowy raport z analiz pogody, panującej nad lotniskiem w chwili tragedii. W dokumencie rosyjscy eksperci stwierdzają, że piloci byli prawidłowo informowani przez kontrolę naziemną o pogarszającej się pogodzie.
Również załoga jaka-40, który wcześniej przywiózł do Smoleńska dziennikarzy, kontaktowała się z pilotami tupolewa, ostrzegając o fatalnych warunkach pogodowych. Już w chwili lądowania ich samolotu były poniżej minimum bezpieczeństwa.
Autorzy raportu podali dokładne dane o sytuacji pogodowej:
- widoczność: 300-500 metrów,
- zachmurzenie: 10 stopni (całkowite), warstwowe,
- dolna granica chmur: 40-50 metrów,
- temperatura: 1-2 stopnie Celsjusza powyżej zera,
- prędkość wiatru: 2 metry na sekundę,
- wiatr przy gruncie: 110-130 stopni,
- mgła.
Rosjanie podkreślają, że takie same błędy popełniono podczas przygotowań do lotu do Smoleńska premiera Donalda Tuska, który był w Katyniu 7 kwietnia. Wtedy również piloci nie otrzymali dokładnych danych o warunkach meteo nad lotniskiem Siewiernyj.
Co gorsza, w rapocie wytknięto pilotom, że 10 kwietnia tupolew mógł spokojnie wylądować na lotniskach w Mińsku lub w Moskwie. Tam pogoda była dobra, a bezpieczne lądowanie jak najbardziej możliwe.
Zdaniem Mariana Nowotnika, byłego pilota LOT, który komentował zawartość raportu w TVN24, piloci nie powinni wylecieć z Warszawy bez bardzo szczegółowych informacji o pogodzie w miejscu lądowania. Jest to żelazna reguła dotycząca wszystkich lotów - zarówno wojskowych, jak i cywilnych.