Pod naporem śniegu dom kobiety złożył się dosłownie, jakby zbudowany był z kart. Na szczęście pani Celinie nic się nie stało. - Wiem, że to cud - mówi wzruszona kobieta.
Patrz też: Uważaj na pasach, łatwo o wywrotkę!
Pani Celina ani na moment nie straciła przytomności, pamięta wszystko doskonale. Każdy moment z tego kataklizmu. Najpierw dach jej domu zaczął przeraźliwie skrzypieć, potem z rumorem po prostu zapadł się do środka. To wina setek kilogramów śniegu, które nagromadziły się na dachu. Kobieta jest samotna, więc nie miał kto zrzucić śniegu z dachu jej domu. Na szczęście na miejscu tragedii bardzo szybko pojawiła się straż pożarna.
Jarosław Malaga, rzecznik prasowy lubartowskich strażaków, przyznaje, że widząc, jakie spustoszenia wyrządził biały puch, ratownicy spodziewali się najgorszego. Dom został przecież kompletnie zniszczony. Nie tylko dach i sufit, ale i ściany nośne złożyły się, jakby były tekturowe. Jednak po chwili strażacy usłyszeli ciche wołanie o pomoc dochodzące z rumowiska. W samym rogu domu, w łóżku leżała cała i zdrowa pani Celina.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: nie chcemy płacić za parkowanie w zaspach!
- Spadająca belka ze stropu i jedna z ocalałych ścian utworzyły coś na kształt klatki bezpieczeństwa, dzięki której kobiecie nic poważnego się nie stało - opowiada strażak. Dla pewności karetka pogotowia zawiozła staruszkę na obserwację do szpitala. - Pan Bóg chciał, żebym jeszcze trochę pożyła - cieszy się cudem ocalona kobieta.