Tadeusz Wilczyński (57 l.) ciągle nie może się otrząsnąć na wspomnienie jatki, jaką potwór urządził w jego oborze. - Ściany spływały krwią, a na środku leżało 8 martwych cielaków i 30 warchlaków - opowiada rolnik z Mokrej.
Fotografie krwawej jatki trafiły do Marka Wisły, lekarza weterynarii i pracownika powiatowej inspekcji sanitarnej. - Napastnik atakował w sposób typowy dla drapieżnego kota, dobierając się pazurami do miejsc umięśnionych - orzekł ekspert.
Wszyscy zachodzą w głowę, skąd dzika bestia wzięła się na Opolszczyźnie. Być może uciekła z czeskiego cyrku i górskimi przełęczami zawędrowała aż do naszego kraju. Niewykluczone też, że to dokładnie ten sam wielki kot, który jesienią grasował w okolicach Krakowa.