Daniel Szczęsnowicz ze wsi Szczęsnowicze (woj. podlaskie) dawno zaplanował swoją przyszłość. Uczył się w ostatniej klasie szkoły rolniczej, a po maturze miał odziedziczyć gospodarstwo ojca, Mariana (57 l.). 19-latek właśnie szykował się do studniówki. – Umówił się z dziewczyną, kupił garnitur i wszystko już było opłacone – wspominają bliscy. Z jego wsi rano nie kursuje żaden autobus, więc Daniel dojeżdżał do szkoły samochodem. – Zawsze był ostrożny. Nie włożył kulczyka do stacyjki, zanim nie zapiął pasów. Nie szalał – mówi o synu pan Marian.
Feralnego dnia Daniel wyjechał do szkoły po godz. 7 rano. Szosa wydawała się czarna, ale po porannych opadach i przymrozkach asfalt pokryła cienka warstwa lodu. W okolicach miejscowości Drahle BMW 19-latka wpadło w poślizg. Chłopak stracił panowanie nad kierownicą, auto dachowało i roztrzaskało się na przydrożnym drzewie. Maturzysta nie miał szans na przeżycie – zginął na miejscu. – To był wspaniały kolega. Mieliśmy razem bawić się na studniówce – wspominają Daniela jego przyjaciele z klasy. Aby uczcić jego pamięć, do drzewa, o które się roztrzaskał, przybili krzyż i zapalili pod nim znicze.