Wielu powodzian z Podkarpacia jeszcze nie doczekało się pomocy. Reporterzy tvn24.pl dotarli do ludzi, którzy od dwóch dni modlą się o ratunek. - Stoję tu od dwóch dni. Nikt nie pomaga. Od dwóch dni nawet wody się nie napiłem – mówi pan Stanisław Ręka, uwięziony w zalanych przez wodę Sokolnikach w województwie podkarpackim.
- Tu jest dużo osób. W dwóch domach są małe dzieci - donosi inna mieszkanka Sokolnik, Maria Robak. - W domu, w którym jestem, woda sięga na dwa metry. W moim jest już na poddaszu. Nie mamy tutaj nic. Woda nas zaskoczyła, bo przyszła bardzo szybko. Nie czujemy się za dobrze, jesteśmy zestresowani – podkreśla.
Dramat przeżywają też mieszkańcy wsi Furmany. Woda zatopiła ich domy, ocaleli tylko dlatego, że weszli na dachy. Zdesperowani i przerażeni czekają na pomoc strażaków, którzy mają przypłynąć łodziami. Strażacy z Sandomierza wysłali już im na pomoc dodatkowe motorówki, ale w jednej mieści się tylko 10 osób.
Jeden z dwóch policyjnych śmigłowców Mi-8 prowadzi akcję w Furmanach, gdzie z powietrza ewakuowani są mieszkańcy zalanych domu. Na pokładzie jednego helikoptera mieści się 20 osób. W świętokrzyskiem i na Podkarpaciu Wisła rozlała się na 7 kilometrów od wałów przeciwpowodziowych.