Lech Wałęsa (68 l.) pojawił się wczoraj rano przed gdańskim pomnikiem bez dawnych kolegów. To nie było nic nowego. Tak wyglądały uroczystości w zeszłym roku i jeszcze rok wcześniej. Ludzie, którzy doprowadzili do powstania Solidarności, nie mogą po latach się porozumieć i wspólnie złożyć wieńców.
Od lat więc rano składa kwiaty Wałęsa, później pod pomnik przychodzą stoczniowcy, a po nich politycy. Ten scenariusz raczej się już nie zmieni. Lech Wałęsa wciąż nosi w sercu urazę do związkowców i mówi o tym często. - To nie jest to, o co ja walczyłem - powiedział wczoraj dziennikarzom. - To było tak wielkie zwycięstwo, a efekty nie są na miarę tego zwycięstwa. I z tego jestem niezadowolony. I sam też ponoszę odpowiedzialność, bo parę rzeczy mogłem zrobić inaczej - mówił Wałęsa.
Nie wyglądał zdrowo, mówił zresztą o tym. Był też wyraźnie podenerwowany. Kiedy pewien mężczyzna rzucił, że demokracja jest zniewolona, były prezydent nie wytrzymał i odpowiedział mu: "Pan się przymknij teraz".