Nie ustaje burza wokół ustawy o IPN. Miała rozprawić się z "polskimi obozami śmierci", a wywołała największy kryzys dyplomatyczny od lat w stosunkach polsko-izraelskich. Broni jej premier Mateusz Morawiecki (50 l.), który wczoraj w wywiadzie dla portalu Bloomberg powiedział, że była konieczna, aby bronić honoru i wizerunku Polski. Jednak najwyraźniej zupełnie inne zdanie na ten temat mają Polacy. Na pytanie, czy ustawa o IPN, która doprowadziła do kryzysu dyplomatycznego, była potrzebna, 48 proc. odpowiedziało, że nie. Przeciwnego zdania było tylko 28 proc. pytanych. Dlaczego? - Jesteśmy społeczeństwem, które boi się konfliktu, postrzegamy politykę jako coś, co powinno prowadzić do konsensusu, a ta ustawa została oceniona jako konfliktogenna. Wielu obywateli uznało, że trzeba było sprawę "polskich obozów śmierci" załatwić inaczej. Jesteśmy też bardzo wyczuleni na głosy płynące ze świata zewnętrznego, zwłaszcza z państw Zachodu - ocenia prof. Rafał Chwedoruk (49 l.), politolog.
Zobacz: Kolejny cios w Macierewicza. To koniec apeli smoleńskich?