- To cud, że żyję. Sopel roztrzaskał mi czaszkę, mam wstrząs mózgu. Ale na szczęście ostry lód nie wbił mi się w głowę - mówi kobieta, która w szpitalu dochodzi do siebie po poważnym wypadku.
Patrz też: Wbił sobie w czaszkę pałeczkę do ryżu
Pani Renata jest na emeryturze. Mieszka w Toruniu na osiedlu Uniwersyteckim. W piątek wybrała się do swojego lekarza rodzinnego, który przyjmuje w centrum miasta. Kobieta jak zwykle spokojnym spacerowym krokiem mijała kolejne kamienice przy ulicy Świętej Katarzyny, gdy nagle poczuła silne uderzenie w głowę. - Upadłam na ziemię i cała zalałam się krwią. Jakaś pani, która akurat przechodziła, wezwała karetkę - opowiada pani Renata. Okazało się, że kilkudziesięciocentymetrowy ciężki sopel, który spadł na głowę kobiety, rozłupał jej czaszkę. - Miałam szczęście, bo ten sopel spadł na moją głowę pod pewnym kątem. Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby ostry koniec wbił mi się w mózg - opowiada emerytka. - I tak mam wielką ranę przez całą głowę i wstrząs mózgu - wylicza ranna kobieta.
Policja już zajęła się sprawą śmiertelnie niebezpiecznego sopla, którego nie sprzątnięto z dachu toruńskiej kamienicy. - Prowadzimy postępowanie w tej sprawie - mówi aspirant Sławomir Ruge z policji w Bydgoszczy. Niestety, nikt z administracji budynku nie chciał z nami rozmawiać.
- Ja tej sprawy tak nie zostawię. Ci, którzy odpowiadali za odśnieżanie dachu, poniosą konsekwencje - zapowiada pani Renata.