Nie tylko Pałac Prezydencki przyciąga rodaków, którzy przy każdej okazji chcą uczcić pamięć zmarłych Lecha i Marii Kaczyńskich. Pielgrzymki ludzi ściągają także pod sopockie mieszkanie Pierwszej Pary na ul. Armii Krajowej 55. Rzadko zdarza się ktoś, kto przechodzi obok kamienicy Kaczyńskich obojętnie. Ludzie wpatrują się okna ich mieszkania, przyklękają, modlą się, stawiają znicze, a w płot wtykają wiązanki kwiatów.
Przeczytaj koniecznie: Marta Kaczyńska wywiozła rzeczy rodziców do Sopotu
To co jednym przynosi pocieszenie we wciąż trwającej w ich sercach żałobie, coraz bardziej drażni innych. W „Gazecie Wyborczej” czytamy, że mieszkańcy kamienicy mają dość wiecznego tłumu żałobników okupujących chodnik przed ich domem. Tym bardziej, że zostawiają po sobie flagi z kirem, plakaty z wizerunkami prezydenckiej pary i kwiaty, które gniją.
- To wygląda na zorganizowaną akcję. Przyjeżdżają całe wycieczki. Śpiewają, klęczą, odmawiają różaniec. Tyle, że tu nic nie ma. Mieszkanie stoi puste. Nawet Marta rzadko zagląda – skarży się jeden z mieszkańców.
- Tu nie da się żyć, czujemy się jak na cmentarzu - mówi gazecie sąsiadka Lecha Kaczyńskiego. - Próbowałam przekonywać, że niszczą nam płot, że depczą ogródek. W odpowiedzi usłyszałam, że jestem starą komunistką i że jeśli chcę, to mogę się wyprowadzić - opowiada kobieta reporterowi radia TOK FM.
Mieszkańcy kamienicy oburzają się, że wspólnoty nie stać na zamawianie ciężarówki sprzątającej śmieci. Władze miasta także nie robią nic z bałaganem, bo to zadanie wspólnoty. Prezydent Jacek Karnowski radzi sąsiadom, by zachowali cierpliwość. Może jeśli w kościele, do którego chodziła prezydencka para zawiśnie upamiętniająca zmarłych tablica, to żałobnicy przeniosą się do świątyni.
Patrz też: Schetyna jest za pomnikiem ku czci Lecha i Marii Kaczyńskich
Sąsiedzi Lecha i Marii Kaczyńskich protestują jeszcze bardziej kiedy słyszą, że w mieszkaniu pierwszej pary kiedyś powstanie muzeum.